Bo najważniejsze to się nie poddawać!
Zrobiłem wczoraj 70 km, chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że ich nie zrobię. A jednak je zrobiłem.
Zaczęło się od tego, że jak co rano planowałem zrobić przed pracą 25 km. I kiedy tak toczyłem się nadwiślańską ścieżką, stało się. Kolejna guma. Zamiast 25 km wyszło 8, a ja wściekły udałem się do pracy, najpierw spacerkiem, potem autobusem. Dobrze, że nie słyszeliście mnie nad tą Wisłą, bo naprawdę ciężkimi jobami rzucałem :) Ale jeszcze tam nad Wisłą, po kolejnej gumie w ciągu ostatnich kilku dni, naszły mnie czarne myśli, aby się poddać i rzucić to całe rowerowanie w cholerę, przynajmniej tego dnia. Ale zacisnąłem zęby i się nie poddałem.
Do pracy dotarłem 45 min. wcześniej, niż powinienem, więc postanowiłem to sobie potem "odebrać", robiąc długą przerwę na rower i nadrabiając brakujące kilometry. Ale najpierw trzeba było przywrócić sprzętowi sprawność. Oprócz dętki zainwestowałem też w nową oponę, podobno jakaś porządna, z podwójną wkładką antyprzebiciową i takie tam. No cóż, zobaczymy, jak się sprawdzi w praktyce. Na sprawnym już rowerze nadrobiłem "stracone" kilometry i wychodząc z roboty miałem już prawie 30.
Po pracy miałem niecałą godzinę na jeżdżenie, bo potem byłem umówiony z pewną niewiastą :) I kiedy zacząłem jechać, zerwał się silny wiatr, a z nieba siąpił deszcz. I znów naszły mnie myśli, aby się poddać. Ale zacisnąłem zęby i zacząłem pomykać pod wiatr jak dziki osioł, nawet zaczęło mi to sprawiać niemałą frajdę. Zostawiając rower na Bielanach, miałem na liczniku 46 km i satysfakcję, że mimo przeciwności wciąż toczę się do przodu.
Wieczorem znów wsiadłem na rower, robiąc sobie kilkunastokilometrową pętlę po Bielanach i Żoliborzu. I kiedy już kierowałem się w stronę domu, odkryłem, że nie mam jednej rękawiczki. To już nie pech, to moja wina, upchnąłem te rękawiczki w kieszeniach kurtki i jedna w czasie jazdy wypadła. Zacząłem objeżdżać okoliczne ulice w poszukiwaniu zguby, ale nic z tego, szukaj tu człowieku czarnej rękawiczki w ciemnościach. Zrezygnowany pojechałem do domu.
I kiedy już siedziałem sobie w domu i miałem otworzyć piwko, nagle stwierdziłem, że nie można się tak łatwo poddać. Szybko się ubrałem i znów wyruszyłem na poszukiwanie rękawiczki. I co? I znalazłem! Leżała sobie na jednej z ulic, nieco brudna i zmoknięta, ale była. I tak wróciłem ze zgubą do domu, a że miałem już 66 km na liczniku, to dokręciłem jeszcze do 70, bo lubię okrągłe liczby :)
Bo najważniejsze to się nie poddawać!
Komentarze (16)
Zaiste wielki jest On!
lukasz78 21:45 piątek, 13 stycznia 2012
pełen sukces, pewnie to zasługa Allaha :)
chrabu 21:16 piątek, 13 stycznia 2012
A ja się podzielę swoją radością wielką, że wczorajszy dzień udało mi się przejechać bez złapania gumy :)
lukasz78 07:14 piątek, 13 stycznia 2012
Nie nadajesz się kompletnie.
Byłbym cię zwyzywał, ale jeszcze nie jesteśmy znajomymi, więc muszę to odłożyć na później :P
Niewe 22:33 czwartek, 12 stycznia 2012
Chrabu: Ja te przebiegi trzaskam ostatnio praktycznie tylko po Warszawie, a tam sieć serwisów jest całkiem gęsta. No może w weekendy jest problem, bo wiele jest wtedy zamkniętych.
Aard: Wczoraj to gorąco było, całe +6, aż mi się łapy w rękawiczkach trochę zagotowały, więc zdjąłem i upchnąłem po kieszeniach. No i jedna sobie wkrótce odleciała :)
Rowerzystka: A bo ja ogólnie zacięty i zawzięty czasem bywam :)
Niewe: Eee, cudze nieszczęście mnie nie pociesza, chyba się nie nadaję na prawdziwego Polaka :)
lukasz78 22:26 czwartek, 12 stycznia 2012
Pocieszę cię.
Ja dziś załatwiłem nowiutką oponę w aucie.
Zapas wprawdzie wożę, ale cztery i pół stówki jestem do tyłu :)
Pocieszyłem?
Niewe 21:38 czwartek, 12 stycznia 2012
Aleś silny psychicznie, ja bym odpuściła :)
rowerzystka 21:34 czwartek, 12 stycznia 2012
Jeździłeś bez rękawiczek przy tej pogodzie i nie zauważyłeś?! :P
aard 21:16 czwartek, 12 stycznia 2012
pechowy masz początek tego roku.
po każdej gumie szukasz serwisu? może warto by wozić ze sobą zapas i zmieniać w trasie, zwłaszcza przy Twoich przebiegach. ;)
chrabu 19:22 czwartek, 12 stycznia 2012
Bo ja taki silny jestem :))
lukasz78 14:23 czwartek, 12 stycznia 2012
No nie wiem, jak po randce masz jeszcze siły na kręcenie, to nie mogło być idealnie :D
Hipek 13:41 czwartek, 12 stycznia 2012
Hipek: Eee, na stówkę to mi chyba motywacji dziś zabraknie i nie wiem też do końca jak z czasem. No ale z drugiej strony wyzwanie jest wyzwanie :)
Niewe: Randka była OK, ale dopadła mnie cykloza, więc niezależnie od randki swoje pokręcić musiałem :)
lukasz78 13:27 czwartek, 12 stycznia 2012
Czyli randka nieudana skoro trzeba było kręcić wieczorem ;)
Niewe 13:04 czwartek, 12 stycznia 2012
Nie podoba mi się ta logika. Dzisiaj musisz wykręcić stówkę - o, takie Ci wyzwanie podrzucę! :D
Hipek 12:55 czwartek, 12 stycznia 2012
Ależ 70 _jest_ okrągła, 100 jest jedynie okrąglejsza :)
lukasz78 10:40 czwartek, 12 stycznia 2012
A gdzie tam siedemdziesiąt okrągła liczba? Najbliższa okrągła to sto, dziesiątkowo, a dwójkowo to 128 :)
Hipek 10:38 czwartek, 12 stycznia 2012
lukasz78
Варшава
Uwaga: Osobnik politycznie niepoprawny :) Nie jestem Europejczykiem, jestem Polakiem ze wschodnią duszą. A poza tym podobno jestem toksyczny, podżegam do wojny, jestem chamem i pluję Litwinom do talerza - o czym można przeczytać na pewnym forum dyskusyjnym. Strzeżcie się zatem! :)
Dystans całkowity | 55271.00 km |
Dystans w terenie
| 0.00 km (0.00%) |
Czas w ruchu
|
brak danych. |
Suma w górę |
0 m |
Prędkość średnia: | brak danych. |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny