Śnieg i inwazja blachy

Wtorek, 20 grudnia 2011 · Komentarze(4)
Dobra, zacznijmy od śniegu. A więc stało się, wreszcie w Warszawie spadł śnieg :) Co prawda przemieszany z deszczem i poleżał niedługo, ale jednak spadł. Przy okazji wyszło, że muszę wymienić klocki w tylnym hamulcu, bo już ledwo działa, a hamowanie przednim na mokrym śniegu to misja raczej samobójcza :)

A teraz o inwazji blaszaków. To, że Warszawa jest notorycznie zakorkowana, to wiadomo od dawna. Ale to, co się działo na ulicach stoicy wczoraj, przekroczyło wszelkie granice. Powody? Cóż, pewnie świąteczne przygotowania :) No w każdym razie całe miasto było jednym wielkim korkiem, a zdesperowani spaliniarze próbowali się w wielu miejscach zmieścić po dwóch na jednym pasie ruchu, jakby to mogło coś przyspieszyć. Oczywiście nie przyspieszyło, za to skutecznie uniemożliwiało przejazd rowerzystom, dlatego parę razy musiałem ewakuować się na chodnik, co czynię rzadko i niechętnie.

Tak czy siak poczułem wczoraj prawdziwą wolność. Samochody stały uwięzione, komunikacja miejska wraz z nimi, a ja mogłem pojechać tam gdzie chciałem. No może o 10% wolniej niż zwykle z powodu tych tysięcy ton blachy zalegającej na ulicach, ale jednak mogłem.

A wczoraj jeździłem naprawdę dużo, całe 80 km, poturlałem się nawet do odległego Ursusa celem odbioru świątecznych prezentów. O Arkadię też oczywiście zahaczyłem, a co :)

Fajny dzień jednym słowem.

Komentarze (4)

Czy ja wiem? Znając mentalność wielu naszych kierowców, to prędzej zaczną oszczędzać na jedzeniu (jeść tańsze i gorsze), prędzej nie kupią książki dziecku czy nie pójdą do kina, niż przesiądą się z samochodu do tramwaju lub na rower. Samochód to w naszym narodzie uosobienie jakiejś boskości, chociaż powolne to w miastach, drogie w eksploatacji i niepraktyczne.

lukasz78 12:39 czwartek, 22 grudnia 2011

:))
To prawda, w niektórych przypadkach lepiej byłoby przejść się pieszo. Ale poczekaj, jak po Nowym Roku benzyna znów pójdzie w górę to i część z tych męczenników wsiądzie na rower :)

rowerzystka 11:34 czwartek, 22 grudnia 2011

Eee, rowerem przez korki to luzik, prawdziwym wyczynem jest dla mnie jazda samochodem przez korki - żeby pokonywać odcinek 200 metrów w 10 minut, jak to czynią ostatnio samochodziarze w centrum Warszawy, to trzeba być naprawdę bohaterem, męczennikiem za samochodową sprawę :)

lukasz78 09:12 czwartek, 22 grudnia 2011

Fiu, fiu, fiu, taki dystans po miejskich uliczkach i to pomiędzy korkiem. Gratuluję :)

rowerzystka 15:07 środa, 21 grudnia 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa winam

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]