Śnieg i inwazja blachy
A teraz o inwazji blaszaków. To, że Warszawa jest notorycznie zakorkowana, to wiadomo od dawna. Ale to, co się działo na ulicach stoicy wczoraj, przekroczyło wszelkie granice. Powody? Cóż, pewnie świąteczne przygotowania :) No w każdym razie całe miasto było jednym wielkim korkiem, a zdesperowani spaliniarze próbowali się w wielu miejscach zmieścić po dwóch na jednym pasie ruchu, jakby to mogło coś przyspieszyć. Oczywiście nie przyspieszyło, za to skutecznie uniemożliwiało przejazd rowerzystom, dlatego parę razy musiałem ewakuować się na chodnik, co czynię rzadko i niechętnie.
Tak czy siak poczułem wczoraj prawdziwą wolność. Samochody stały uwięzione, komunikacja miejska wraz z nimi, a ja mogłem pojechać tam gdzie chciałem. No może o 10% wolniej niż zwykle z powodu tych tysięcy ton blachy zalegającej na ulicach, ale jednak mogłem.
A wczoraj jeździłem naprawdę dużo, całe 80 km, poturlałem się nawet do odległego Ursusa celem odbioru świątecznych prezentów. O Arkadię też oczywiście zahaczyłem, a co :)
Fajny dzień jednym słowem.