Wiatr wysysa siły witalne

Niedziela, 11 grudnia 2011 · Komentarze(0)
W niedzielę znów przejechałem 67 km, tyle co w sobotę. Powoli staje się to moim "koronnym dystansem", jak zostanę prezydentem (na razie na to się nie zanosi, bo nawet do żadnej partii nie należę, ale pomarzyć zawsze można), to jak każdy szanujący się prezydent z przerośniętym ego zorganizuję wyścig rowerowy na swoją cześć, oczywiście na dystansie 67 km :)

Zacząłem od 40-kilometrowej przejażdżki na początek dnia - najpierw z Bielan przesz Most Grota na Bródno, potem przez Most Gdański i koło Arkadii na Żoliborz, stamtąd znów na Bielany, gdzie robię jeszcze sporo kilometrów. No i niestety padłem ofiarą silnego wiatru (wieje i wieje ciągle w tej Warszawie), który wyssał ze mnie wszystkie siły witalne :) Bo ogólnie wiatr jest OK, jeśli człowiek ma czas, aby puścić się z wiatrem daleko poza miasto i wrócić pociągiem. No ale ja czasu nie miałem, więc kręciłem pętlę po mieście i musiałem się z wiatrem zaprzyjaźnić, a jest to przyjaźń niezwykle szorstka...

Później w ciągu dnia dokręciłem jeszcze 27 km w kilku oddzielnych przejażdżkach (Bielany, Bemowo) i tak magiczny wynik 67 km został osiągnięty. A siły witalne? Wyssane, trzeba będzie odbudować.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nekzz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]