Międzynarodowy szczyt rowerowi nie straszny
Czwartek, 29 września 2011
· Komentarze(0)
No to się najeździłem. Ponad 20 km przed pracą, a po pracy przebijam się przez Śródmieście na Mokotów, potem mostem Siekierkowskim na Gocław załatwić jedną sprawę. W Warszawie odbywa się jakiś międzynarodowy szczyt, w związku z czym samochody i autobusy utknęły w monstrualnych korkach, żeby jakieś szychy mogły się wozić limuzynami. Tak więc samochodziarze i zbiorkomowcy mieli w plecy i tylko mój rowerek dawał radę - na przekór tym wszystkim domorosłym "specom" od komunikacji, według których rower nadaje się tylko do jeżdżenia po wsi lub weekendowych przejażdżek do lasu. Nic z tego :)
Z Gocławia wracam przez Śródmieście na Bielany, znów samochody i autobusy stoją, a ja jadę swoje. Trochę odpoczywam i jadę z Bielan na mecz Legii, po czym wracam pokrzepiony zwycięstwem naszych kopaczy.
I tak natrzaskałem łącznie 95 km.
Z Gocławia wracam przez Śródmieście na Bielany, znów samochody i autobusy stoją, a ja jadę swoje. Trochę odpoczywam i jadę z Bielan na mecz Legii, po czym wracam pokrzepiony zwycięstwem naszych kopaczy.
I tak natrzaskałem łącznie 95 km.