125 kilometrów

Niedziela, 26 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Ponad 117 km
Umyśliłem sobie, że przejadę w niedzielę 125 km. Tylko gdzie? Rzut oka na prognoze pogody i szukam miejsca, gdzie będę miał wiatr w plecy i skąd będę mógł wrócić pociągiem. Wybieram kierunek na Siedlce.

Ruszam z Chomiczówki Trasą AK, potem Bródno, Zacisze, Ząbki, Rembertów, Wesoła, Sulejówek... Wszystko jest totalnie wymarłe, jak to w niedzielę rano. Zwłaszcza widok centrum Sulejówka o godzinie 9:30 to niezapomniane wrażenie, wszysto na głucho zamknięte, na ulicach nie widać żywego ducha. W Sulejówku trochę zabłądziłem, skończył się asfalt, musiałem się telepać ze 2-3 km jakimiś wertepami, tracąc czas i siły. W końcu znowu mam asfat, dobijam do trasy Warszawa-Moskwa (brzmi dumnie, no nie?). I tą trasą jadę aż do Mińska Mazowieckiego. Przez większość odcinka wzdłuż trasy biegnie droga rowerowa, więc nią jadę - kostka co prawda, ale niefazowana, więc ujdzie. W Mińsku pierwszy odpoczynek i niezdrowe jedzenie w McDonald's, na liczniku coś ponad 55 km. Jedzie się dobrze.

Potem jeszcze odwiedzam dworzec w Mińsku, sprawdzam rozkłady pociągów i decyduję, że dojadę do miejscowości Mrozy (dwadzieścia ileś km za Mińskiem), a stamtąd wrócę do Warszawy pociągiem i brakujące kilometry dokręcę w Warszawie. Zaraz za Mińskiem pada mi komórka, a bez komórki czuję się jak bez reki (ech, to uzależnienie...), więc zmieniam plany - złapię wcześniejszy pociąg we wsi Cegłów, przed Mrozami. Czy zdążę? Pedałuję dosyć mocno, zdążam na stację 2 minuty przed przyjazdem pociągu. Trasa Mińsk-Cegłów piękna, klimatyczne wioski, drewniane chałupy, trochę lekkich podjazdów, ale ogólnie mało męcząca. Sam Cegłów to sympatyczna prowincjonalna dziura ze starymi domkami, urzędem gminy, biblioteką, barem piwnym, są też ślady kibicowania Legii ("eLki" na murach). No i stacja jest. Nadjeżdża nowy porządny klmatyzowany pociąg, nie żaden "kibel", w dobrych warunkach dojeżdżam do Warszawy Centralnej. W Cegłowie mam na liczniku 75 km, po zrobieniu odcinka z Centralnej do domu 85 km. Odpoczywam i podładowuję komórkę :)

Odpocząwszy, kolejne 40 km dokręcam po Warszawie, tu już jest ciężko, już nie jadę cały czas z wiatrem, lecz wielokrotnie pod wiatr, jak to przy krązeniu. A wiatr jest silny. Robię kilometry po Bielanach, Woli, Bemowie, tam przerwa na posiłek (juz jestem zmęczony, wiatr wykańcza) potem zahaczam o skraj Puszczy Kampinoskiej, znowu Bielany... W końcu robię te 40 km. I tak zrobiłem 125 km tego dnia.

Za Mińsk znów muszę się kiedyś wybrać, fajne klimaty są. Może następnym razem potoczę się rowerem do Siedlec?

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iwyga

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]