72 kilometry z niczego

Sobota, 25 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Wczoraj zrobiłem 72 km "z niczego". Czemu z niczego? Bo nie pojechałem w żadne konkretne miejsce, nie robiłem tzw. wyprawy, lecz po prostu krążyłem.

Na dobry początek małe jeżdżenie po Bielanach, potem przez Młociny jadę w kierunku Dąbrowy Leśniej. Zaliczam pierwsze przewrócenie roweru - źle go ustawiłem na nóżce i gdy robiłem zdjęcie, glebnął na chodnik. Prostuję kierownicę (trochę ją przekrzywiło) i jadę dalej. Potem z Młocin do Dąbrowy Leśnej przez las (ta nazwa zobowiązuje!) i pierwszy przejezd terenem (piasek, korzenie itp.). Rower przeżywa to bezboleśnie, ja też. Z Dąbrowy przez Wólkę Węglową jadę na Chomiczówkę, trochę jeszcze pedałuję po Chomiczówce i Wawrzyszewie, robiąc parę kilometrów. Dojeżdżam do domu, 27 km na liczniku.

Później używam roweru czysto komunikacyjnie - wypad na pocztę, do pralni... I trochę jeżdżenia, coby nie siedzieć jako ten kołek na poczcie po pobraniu numerka. Wracam, na liczniku 36 km.

Później jeszcze dwie wycieczki. Najpierw na Muranów i z powrotem - 18 km (na Muranów jest z Chomiczówki 7,5 km, ale nie jadę w linii prostej). Na Muranowie dopada mnie jedna ulewa, na Starych Bielanach druga. Za drugim razem zanim się schowałem, trochę przemokłem, ale bez tragedii. Po krótkim odpoczynku w domu kolejne 18 km - krążenie po Bielanach i Żoliborzu, w tym mój ulubiony stromy asfaltowy zjazd przy Dewajtis (warszawiacy raczej wiedzą, o co chodzi).

I tak wyszło 72 km, choć nie miałem żadnego konkretnego wycieczkowego celu. Ot tak "z niczego".

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa jlrek

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]