Tour de Iłowo
Jazdę zaczynam u siebie na Bielanach, 20 km do Legionowa, małe zakupy i do pociągu. Wysiadam w Ciechanowie.
Jako pierwsza "pada" gmina Stupsk, ok. 20 km na północ od Ciechanowa. Kręcę dalej, grzejąc się na słońcu, kolejna zdobycz to Szydłowo, tuż koło Mławy:
Tutaj wjeżdżam na tereny, o których naczytałem się sporo, wertując książki poświęcone 2. Wojnie Światowej. Tu w tej okolicy Niemcy stłukli naszych we wrześniu 1939 r. na kwaśne jabłko (tzw. bitwa pod Mławą), ale w styczniu 1945 r. Ruscy jeszcze porządniej stłukli Niemców. Tak to na wojnie, raz na wozie, raz pod wozem...
A to sielska sceneria w okolicach Szydłowa:
Drogi lokalne jak to drogi, czasem asfalt, ale czasem...
W międzyczasie "pada" gmina Dzierzgowo. To już trzecia tego dnia.
Wkrótce wjeżdżam... na Mazury. Historyczne Mazury zaczynają się kilka kilometrów za Mławą, na mojej trasie materializują się w postaci gminy Iłowo. Ciekawostką jest, że Iłowo było przed 1. Wojną Światową graniczną stacją kolejową, tu kończyły się Niemcy (i Mazury) a zaczynała Rosja (i Mazowsze). Oto i kawałeczek Iłowa:
W Iłowie opycham się pizzą i mulę się piwem:
Ogólnie przesadziłem z konsumpcją, więc dalej toczę się ociężały i przymulony, zwiedzając okoliczne lasy. Po paru kilometrach przez las wyjeżdżam do jakiejś wioski i na asfalt, kończą się Mazury, zaczyna znowu Mazowsze i tym razem gmina Lipowiec Kościelny. Jeszcze trochę pedałowania w skwarze i docieram do Mławy:
Tu kończę, czekając sporo ponad godzinę na pociąg i siedząc smętnie na betonie, bo ktoś w ramach modernizacji stacji Mława Miasto zapomniał zainstalować ławek. Luzik, za pół roku zainstalują.
Na tym koniec, nadjeżdża pociąg (opóźniony 20 min., też luzik, żyjemy w POlsce przecież), docieram do Warszawy i... wystarczy :)
Jeszcze mapa.
5 gmin do przodu, nie było źle.