Uboczny skutek roweryzacji

Wtorek, 4 września 2012 · Komentarze(11)
Wczoraj zostałem zwyzywany. Przez rowerzystę. Za to, że prawie się zderzyliśmy czołowo na ścieżce rowerowej. Szkopuł w tym, że ja trzymałem się po bożemu prawej strony, a on niekoniecznie. Ja też mu odpowiedziałem w sposób mało parlamentarny, ale chyba nie słyszał, bo miał słuchawki na uszach.

Warszawa roweryzuje się na potęgę, to cieszy. Ale to zjawisko ma też swoje skutki uboczne. Kiedyś rowerzyści na mieście byli w jakimś sensie elitarni, a przez to szanowali się wzajemnie i była między nimi jakaś solidarność, przynajmniej ja tak to odbierałem. Wraz ze wzrostem popularności rowerów będzie coraz mniej solidarności a coraz więcej kłótni. Być może kiedyś dojdzie do tego, że będziemy skakać sobie do oczu tak samo, jak czynią to spaliniarze.

Roweryzacja cieszy. Ale nie ma róży bez kolców.

Poza tym dzień jak dzień. 61 km po Warszawie. Może być.

Komentarze (11)

Z moich obserwacji wynika, że ci "rekreacyjni", najczęściej nota bene jeżdzący w cywilnych ciuchach, są najbardziej niebezpieczni. W dni powszednie po DDR jeździ się w Warszawie w miarę OK, chyba dominują wtedy rowerzysci "komunikacyjni" z większym doświadczeniem i wyobraźnią. Za to w weekendy to jest masakra - notoryczna jazda obok siebie, niewprawne ruchy (gibanie się na boki itp.), mylenie strony prawej z lewą. No ale może się z czasem wyrobią, każdy kiedyś jakoś zaczynał :)

lukasz78 12:34 poniedziałek, 10 września 2012

Jest teoria i jest głupi stereotyp, który ludzie tacy jak Ty powielają. Tak jak napisał Teich - poziom kultury nie zależy od tego w co się ubieramy na rowerze. A ścieżkami akurat w zdecydowanej większości jeżdżą ludzie cywilnie ubrani, siadający na rower często tylko na weekend, nie obeznani z ruchem, traktujący ścieżki nie użytkowo a rekreacyjnie.

wilk 11:26 poniedziałek, 10 września 2012

@teich: Teoria to nie jest, jedynie pewna zależność. "Kolarze" na ścieżce jeżdżą szybciej niż np. starszyzna, czy kobiety na holendrach, powodując tym samym większe zagrożenie. Tak jak piszesz - gdy ktoś chce pocisnąć niech korzysta z jezdni. Widziałem takich kolarzy na al. Jerozolimskich i to jest odpowiedzialność.

wzap 11:07 poniedziałek, 10 września 2012

Elitarni to się rowerzyści robią dopiero zimą ;)

wilk 22:48 niedziela, 9 września 2012

Nie ma co dorabiać teorii o ciuchach, kolarkach itp gdy wystarczy proste tłumaczenie- brak kultury i wyobraźni. Tego pierwszego jeśli nie wyniesie się z domu nie nadrobi się nigdzie, tego drugiego nabywa się z życiem. Niestety czasem boleśnie dla innych.
PS
Zawsze byłem przeciwnikiem ścieżek rowerowych , tą wzdłuż Puławskiej i demonstracyjnie nie uzywam, na szczęście kierowcy warszawscy jeżdż coraz uprzejmiej i nie mam złych doświadczeń.

teich 09:26 piątek, 7 września 2012

Ja też stwierdzam, że na ścieżkach jest bardziej niebezpiecznie, niż na ulicy. Łatwiej zostać potrąconym przez samochód (na przejazdach przez boczne ulice), o kolizję z innym rowerzystą też nietrudno, co na jezdni jest praktycznie niemożliwe. Tamten koleś akurat był "w cywilu", co nie zmienia faktu, że miał duży problem z ustaleniem, z której strony powinien jechać. Szybko na szczęście nie pomykał, dlatego do kolizji nie doszło.

lukasz78 10:15 czwartek, 6 września 2012

Ludzie traktujących rower jako środek transportu podchodzą z reguły poważnie do sprawy - np. starsze osoby na składakach i jubilatach. Najgorzej jest z "kolarzami" w kaskach i kanarkowych strojach wyżywających się na kostkowych "ścieżkach" na dystansie 8 km. Często z słuchawkami jedzie taki debil jarając się swoim testosteronem i adrenaliną. Jeden taki zmasakrował moją znajomą tak, że skończyło się długmimi miesiącami w szpitalu i chirurgią plastyczną gdy wjechał jej kaskiem w twarz. Czasem na ścieżkach jest bardzej niebezpiecznie niż na ulicy.

wzap 09:32 czwartek, 6 września 2012

Robią się korki rowerowe...

rowerzystka 21:04 środa, 5 września 2012

O 17 to nie, ale trochę później byłem tam jak najbardziej :)

Co do jeżdżenia po tych nieszczęsnych ścieżkach, to w Warszawie modne jest też jeżdżenie parami obok siebie całą szerokością ścieżki. I jeszcze się niektórzy buzują jak się na nich wrzaśnie głośne "uwaga!" (nie po to, żeby ich opieprzyć, lecz po prostu po to, aby zrobili miejsce).

lukasz78 12:27 środa, 5 września 2012

Mialam dzis dokladnie taka sama sytuacje! Cwok jechal z przeciwka, widzial mnie z daleka, ale nie zjechal tylko sie tak zatrzymalismy naprzeciwko siebie. Mam wrazenie ze to byl Polak, tez go zwyzywalam, ale pewnie nie uslyszal bo byl zakorkowany;/

ememka 12:25 środa, 5 września 2012

Chyba Cię wczoraj widziałem k. 17 na jerozolimskich:)

P. 11:20 środa, 5 września 2012
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa szyok

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]