Tour de Czeremcha
Co do samej wycieczki... Zerwałem się o 5:40, ogarnąłem się, pojechałem na stację Warszawa Stadion, stamtąd zatłoczonym pociągiem do Siedlec. Te poranne pociągi mają swój klimacik, w powietrzu dominuje zapach przetrawionego alkoholu, a połowę pasażerów stanowią skacowani mężczyźni w wieku późnoprodukcyjnym. Choć co do ich zdolności produkcyjnych to ja jestem sceptyczny :)
No to doturlałem się pociągiem do stacji Siedlce Zachodnie, stamtąd ruszam na Sokołów Podlaski. Ciężko, pod wiatr. Niezbyt silny, ale jednak. W drodze do Sokołowa podziwiam meandry polskiego nazewnictwa:
Sam Sokołów zapyziały i rozjechany przez spaliniarstwo. Nie wrócę tam, bo nie ma po co. Zaliczyłem i tyle.
A to już jakaś wioska za Sokołowem, na pograniczu gmin Sabnie i Sterdyń:
W odróżnieniu od zapyziałego Sokołowa wioski są całkiem przyjemne. Takie trochę zaściankowe, a tubylcy zaciągają ze wschodnim akcentem. Asfalty raczej gładkie.
Oto i kolejna wioska, jakiś Młodożew:
Wreszcie stało się, przekraczam Bug.
Pierwsze miasto po drodze to Drohiczyn. Pięknie położone nad Bugiem i pełne uroku. Tam akurat wrócę.
W Drohiczynie posilam się całkiem smacznymi pierogami...
...po czym modyfikuję trasę przejazdu. Miałem jechać do Siemiatycz i stamtąd wracać do Siedlec po południowej stronie Bugu. Ale ja nie lubię wracać, wolę jechać przed siebie. Odpalam internet, sprawdzam pociągi odjeżdżające z Czeremchy (taka wioska pod samą białoruską granicą), sprawdzam odległość Drohiczyn-Czeremcha i okazuję się, że zdążę na pociąg "na lajcie". No to jadę.
Tu zaczyna się mordęga. Wychodzi słońce, zaczyna się skwar, wiatr nie pomaga, nadbużańskie pagórki dają nieco w kość. Trudno, nie ma że boli. Dojeżdżam do Siemiatycz...
...i jadę dalej. W odróżnieniu od zapyziałego Sokołowa Siemiatycze są całkiem ogarniętym i zadbanym miastem, choć niektóre widoki kojarzą się z Białorusią :)
Tak, chodzi o ten obiekt po prawej stronie zdjęcia :)
Z Siemiatycz kieruję się na Kleszczele, a potem na Czeremchę. Ciężko, w upale, raczej pod wiatr niż z wiatrem. Oto podlaski krajobraz, hen za tymi drzewami rządzi już groźny Łukaszenko ze srogim obliczem :)
Granica coraz bliżej...
...a tu porządna ścieżka rowerowa. Chyba ktoś się chciał przed Białorusinami pochwalić :)
Dobra, jest Czeremcha:
Jest i stacja i autobus szynowy czekający na odjazd.
Stacja to głęboki PRL, a autobus szynowy to też niezła machina - produkcji niemieckiej, ale pamiętający chyba czasy wczesnego Adenauera. Ale nieźle bydlę pomykało, czasem 90 km/h (kabina maszynisty była otwarta i miałem podgląd na licznik). Ciekawe klimaty panowały też przy sklepie z alkoholem w pobliżu stacji - paru podchmielonych starszych panów spożywało kolejne piwa, mówiąc jakimś polsko-białorusko-ukraińskim narzeczem, więc zrozumieć ich było trudno. Za to przekleństw używali czysto polskich. Jak widać polonizacja terenów wschodnich zaczyna się od słów używanych w polszczyźnie najczęściej :)
No i to tyle, dalej powrót autobusem szynowym do Siedlec i pociągiem do Warszawy. Zadowolony jestem.
I jeszcze mapka: