Parkowanie roweru, spaliniarze i szczekający anonim
To ul. Reymonta na Bielanach. No wiem, nie jest to najpiękniejszy zakątek Warszawy, ale przyzwyczaiłem już czytelników, że dołączam do wpisów jakieś fotki, a z wczorajszego dnia mam tylko taką. Bo znów nie miałem weny na focenie, czasem tak mam. Za to forma rowerowa wzrosła i wczoraj już nie wyduszałem kilometrów, tylko normalnie jeździłem. I tak natrzaskałem po Warszawie dokładnie 100 tzw. pustych kilometrów. Naprawdę mi się chciało. A najpiękniej jeździło się po ścisłym centrum, które z uwagi na budowę metra i rozkopanie paru ulic zostało w znaczniej części uwolnione od kopcących samochodów. Nie mogłoby już tak zostać? Oj, byłoby pięknie.
Teraz będzie krótko o spaliniarzach. Czasem jedziesz sobie samochodem i nagle z jakiegoś powodu musisz się zatrzymać. Stajesz całkiem legalnie samochodem przy prawej krawędzi jezdni i stoisz, inne samochody omijają Cię i nic się nie dzieje. Ale spróbuj zatrzymać się choć na chwilę, jadąc rowerem. To nic, że rower zajmuje mniej miejsca i ominąć go łatwiej, niż stojącego blaszaka. Na bank zostaniesz obtrąbiony. Bo przeciętny spaliniarz to sobie myśli, że jak już wsiądziesz na rower, to masz jechać do upadłego, a jak jednak na chwilę jazdę przerwiesz, to powinieneś skakać z tym rowerem po trawnikach, chodnikach lub przydrożnych rowach. Ale zatrzymać się rowerem tak po prostu przy prawej krawędzi jezdni? Toż to zbrodnia!
Czy Wy też zauważacie to zjawisko?
I na koniec jeszcze parę słów o pewnym forum rowerowym. Jakiś anonim, co to wstydził się podpisać, napisał mi wczoraj w komentarzu tak:
Nie wiem czy jesteś czy nie jesteś złym człowiekiem. Wiem jedno, jesteś głupiutki i pozbawiony honoru. Nie masz żadnej godności.
"Pewne forum dyskusyjne" dawno o tobie zapomniało a ty ciągle drążysz.
Żal.pl
Cóż, bardzo to ciekawe, że o honorze wypowiada się ktoś, kto wstydzi się podpisać i zamiast wystąpić przeciwko mnie z otwartą przyłbicą zachowuje się jak mały kundelek, co to najpierw naszczeka a potem schowa się do jakiejś dziury. Ale mniejsza z tym. Otóż gość miał być może rację. Może "pewne forum dyskusyjne" faktycznie zapomniało, ludzie pojadą sobie dziarsko i radośnie na forumowy zlot i będą się dobrze bawić. Mają prawo, żeby była jasność, nikomu nie zamierzam psuć zabawy. Ale... Ale ten wpis jakiegoś anonima jest jednak najlepszym dowodem na to, że ktoś jednak nie zapomniał, że śledzi mojego skromnego blogaska i nawet jest gotów skrobnąć parę słów w wiadomym temacie, choćby anonimowo.
A więc dalej będę temat drążył. Bo jeśli nawet jeden anonim pamięta, to znaczy, że jednak warto.
Dlatego dziękuję Ci za ten blogowy komentarz, drogi anonimie. Serio.