84 km i browary na Legii :)
Czwartek, 3 listopada 2011
· Komentarze(0)
Było trochę jeżdżenia wczoraj. Na początek dnia robię 27 km przed pracą po północno-zachodniej Warszawie, w czasie przerw w pracy dokładam jeszcze 3 km. Środowy poranek okazał się jednym wielkim horrorem komunikacyjnym, tysiące spaliniarzy blokowało autobusy, tramwaje i przy okazji siebie nawzajem. Nie wiem, skąd się tyle tego wzięło, bo korki są owszem u nas codziennie, ale nie aż takie! Wczoraj jakaś masakra była. I tylko rower dawał radę :)
Po pracy załatwiam jedną sprawę w centrum (znów niekończące się morze blaszanych puszek i rowery dziarsko przebijające się przez nie), po czym jadę na Bielany, gdzie robię jeszcze trochę kilometrów i mam 55 km na liczniku.
Wieczorem jadę na Legię, gdzie w przystadionowej knajpie świętuję pucharowe zwycięstwo naszych kopaczy. Pokrzepiony dwoma browarami wracam dziarsko na Bielany, w dodatku wcale nie najkrótszą drogą :)
I tak oto natrzaskałem 84 km.
Po pracy załatwiam jedną sprawę w centrum (znów niekończące się morze blaszanych puszek i rowery dziarsko przebijające się przez nie), po czym jadę na Bielany, gdzie robię jeszcze trochę kilometrów i mam 55 km na liczniku.
Wieczorem jadę na Legię, gdzie w przystadionowej knajpie świętuję pucharowe zwycięstwo naszych kopaczy. Pokrzepiony dwoma browarami wracam dziarsko na Bielany, w dodatku wcale nie najkrótszą drogą :)
I tak oto natrzaskałem 84 km.