56 km i kierownicą w lakier
Wtorek, 20 września 2011
· Komentarze(0)
No to po kolei: rano ok. 20 km przed pracą (najwięcej zrobiłem po dzielnicy Wola), podczas przerw w pracy kolejne 10 km, po pracy trochę jeżdżenia po Śródmieściu, później powrót na Bielany. A, jeszcze o Bemowo zahaczyłem. Łącznie 56 km.
Najciekawsze zdarzenie: jechałem sobie pasem dla rowerów przy ul. Emilii Plater. Niestety szybko okazało się (dokładnie przed Złotymi Tarasami), że kierowcy wykorzystują pas dla rowerów jako dodatkowy kawałek asfaltu służący do włączania się do ruchu. A że do ruchu włączyć się płynnie nie dało, bo samochodziarze idealnie zakorkowali samych siebie, to i pas rowerowy zamienił się w pas postojowy dla aut. No i cóż, pojechałem jednemu gościowi kierownicą po lakierze. Umyślnie. Kierownica zakończona gumową nakładką, nie żadne rogi, więc lakier nie ucierpiał, chodziło o walor edukacyjny. Gośc otworzył drzwi i coś się pluł, to wyjaśniłem mu spokojnym tonem, że stoi na pasie rowerowym i pojechałem sobie dalej, a raczej dalej przeciskałem się między unieruchomionymi w kroku blaszakami.
Ot życie miasta.
Najciekawsze zdarzenie: jechałem sobie pasem dla rowerów przy ul. Emilii Plater. Niestety szybko okazało się (dokładnie przed Złotymi Tarasami), że kierowcy wykorzystują pas dla rowerów jako dodatkowy kawałek asfaltu służący do włączania się do ruchu. A że do ruchu włączyć się płynnie nie dało, bo samochodziarze idealnie zakorkowali samych siebie, to i pas rowerowy zamienił się w pas postojowy dla aut. No i cóż, pojechałem jednemu gościowi kierownicą po lakierze. Umyślnie. Kierownica zakończona gumową nakładką, nie żadne rogi, więc lakier nie ucierpiał, chodziło o walor edukacyjny. Gośc otworzył drzwi i coś się pluł, to wyjaśniłem mu spokojnym tonem, że stoi na pasie rowerowym i pojechałem sobie dalej, a raczej dalej przeciskałem się między unieruchomionymi w kroku blaszakami.
Ot życie miasta.