Browary na Legii
Czwartek, 4 sierpnia 2011
· Komentarze(0)
Przed południem robię jakieś kilometry (rekreacyjnie) w mojej okolicy oraz mały wypad w okolice Dworca Centralnego celem załatwienia jednej sprawy. I tak mam na liczniku ok. 40 km.
Pod wieczór jadę pod stadnion Legii, która gra mecz pucharowy z jakimiś kebabami. Dojeżdżam, robię jakieś rundy wokół stadionu, w końcu parkuję rower przed meczem. Na stadion się nie wbijam, zamiast tego wbijam się do knajpy pod trybunami, gdzie w odróżnieniu do trybun można sobie wypić browara, telewizorki też są (z meczem oczywiście), więc lokal na frekwencję nie narzeka, pijemy browary i śpiewamy na cześć Legii. Ja piję kulturalnie, bo pojazdem przecież przyjechałem :) Czyli jeden browarek w 1.połowie, kończy się 1.połowa meczu, kebaby atakują, ja zdenerowany, więc wskakuję na rowerek na małą rundkę. Odwiedzam Czerniaków, Sielce i prawie pod Stegny podjeżdżam, wracam już uspokojony na 15.minutę 2.połowy, wciąż 0:0 (remis Legię urządza), kebaby z Turcji wciąż atakują. Kolejny browarek i tak dotrwałem do końca, Legia też dotrwała, po rozpaczliwej obronie osiągamy dumne 0:0 i awansujemy do kolejnej rundy w europejskich pucharach.
A ja na rower i do domu, a tu patrzę, że tylna lampa nie świeci, a ciemno już. Na szczęście naprawa była prosta (wsadzić jeden kabelek na swoje miejsce, ot co), więc naprawiam i wracam na Bielany przez Krakowskie Przedmieście, które w ciepły letni dzień jest pełne ludzi i po prostu piękne. Wracam pokrzepiony awansem Legii i dwoma browarami :)
Na koniec dnia 94 km.
Pod wieczór jadę pod stadnion Legii, która gra mecz pucharowy z jakimiś kebabami. Dojeżdżam, robię jakieś rundy wokół stadionu, w końcu parkuję rower przed meczem. Na stadion się nie wbijam, zamiast tego wbijam się do knajpy pod trybunami, gdzie w odróżnieniu do trybun można sobie wypić browara, telewizorki też są (z meczem oczywiście), więc lokal na frekwencję nie narzeka, pijemy browary i śpiewamy na cześć Legii. Ja piję kulturalnie, bo pojazdem przecież przyjechałem :) Czyli jeden browarek w 1.połowie, kończy się 1.połowa meczu, kebaby atakują, ja zdenerowany, więc wskakuję na rowerek na małą rundkę. Odwiedzam Czerniaków, Sielce i prawie pod Stegny podjeżdżam, wracam już uspokojony na 15.minutę 2.połowy, wciąż 0:0 (remis Legię urządza), kebaby z Turcji wciąż atakują. Kolejny browarek i tak dotrwałem do końca, Legia też dotrwała, po rozpaczliwej obronie osiągamy dumne 0:0 i awansujemy do kolejnej rundy w europejskich pucharach.
A ja na rower i do domu, a tu patrzę, że tylna lampa nie świeci, a ciemno już. Na szczęście naprawa była prosta (wsadzić jeden kabelek na swoje miejsce, ot co), więc naprawiam i wracam na Bielany przez Krakowskie Przedmieście, które w ciepły letni dzień jest pełne ludzi i po prostu piękne. Wracam pokrzepiony awansem Legii i dwoma browarami :)
Na koniec dnia 94 km.