Tour de Mazury

Sobota, 31 sierpnia 2013 · Komentarze(10)
Kategoria Ponad 117 km
Na Mazury planowałem przejechać się już od dłuższego czasu, ale zawsze było jakoś tak nie po drodze, więc zamiast zrobić tam solidną traskę, zaledwie nadgryzałem tę krainę, kręcąc się po mazursko-mazowieckim pograniczu. W sobotę wreszcie nastąpiło przełamanie :)

Wycieczkę zaczynam od przejażdżki z domu do Legionowa (17 km), gdzie wsiadam w pociąg, wysiadam w Olsztynku.

Turlam się między lasami i jeziorami, raz w górę, raz w dół, pierwsza większa miejscowość na trasie to wieś gminna Jedwabno:





Jedzie się elegancko, lekkie ciepełko i wiaterek zasadniczo w plecy.

A oto miasteczko Pasym:



Fajne są te mazurskie miasteczka - stare domy, senne ulice i jakieś jezioro tuż obok.

Za Pasymiem zderzam się czołowo twarzą z jakimś latającym obiektem, chyba osa to była. W każdym razie to coś zdołało mnie użądlić, lekko mi twarz napuchła koło nosa i ust i bałem się, co będzie dalej, ale albo tego jadu było mało, albo organizm sobie dobrze poradził, bo opuchlizna szybko zeszła, jedynie do końca dnia czułem w tym miejscu lekkie mrowienie. W każdym razie na jazdę to nie wpłynęło, na wygląd też w zasadzie nie :)

A tutaj próbka mazurskich klimatów między Pasymiem i Mrągowem:





Pierwsza większa miejscowość na trasie to Mrągowo i przyznam, że miasto mnie trochę rozczarowało. Lekko smętne, zapyziałe nawet. No OK, tragedii też nie było, może oczekiwania miałem za duże?





Na pierwszym zdjęciu jezioro w Mrągowie, na drugim centrum. Pewnie przed wojną było ładniejsze, ale towarzysze radzieccy w 1945 r. działali na ostro :)

Za Mrągowem postój na żarcie, fotka pamiątkowa z tablicą drogową...



...i osiągam miasteczko Ryn, które okazało się całkiem sympatyczne:





To coś na wzgórzu to krzyżacki zamek.

W końcu dotaczam się do Giżycka:





Lata temu pływałem tam na żaglówce i piłem, ale to było dawno :) To znaczy golnąć zdarza mi się nadal, tylko na żaglówce nie siedziałem od jakichś 15 lat. Preferuję rower :)

Na przedmieściach Giżycka przy jakichś obskurnych blokach łapie mnie ulewa, więc spędzam godzinę pod jakimś sklepowym daszkiem w ślicznym otoczeniu oraz towarzystwie miejscowych dresiarzy i pijaków, z którymi nawet jakiś dialog nawiązuję, tylko ciężko było zrozumieć, o czym do mnie gadali, bo trochę im dykcja po alkoholu siadła :) Ot takie to otoczenie było:



W końcu docieram do wsi gminnej Miłki, tam nocleg i ciąg dalszy nastąpi :)

Jeszcze mapa.

Komentarze (10)

Na Mazury też przecież namawiałam, no i proszę, są!:)
Mrągowo bardzo lubię, nad tym jeziorkiem jest fajna knajpka zakończona pomostem:)
Śliczna fotka z żaglówkami w Rynie, szkoda, że ominąłeś Mikołajki, tam jest aaaaaaaaaaaaaaale Marina na setki żaglówek:) Wielokrotnie przeze mnie odwiedzana, żaglówką też:) Wypłynęliśmy z Giżycka, przez jeż. Niegocin, Jagodne, jakieś kanałki do Mikołajek właśnie, potem przez Bełdany do Rucianego i Karwicy. Powrót tą samą drogą:)

DarkQueen 22:52 niedziela, 15 września 2013

Zabytkowa kostka z Władysławowa do Jastrzębiej Góry i to w dodatku pod ochroną konserwatora zabytków, zostanie już na zawsze. A te drogi może kiedyś poprawią

yurek55 13:27 czwartek, 5 września 2013

Kostka brukowa? To chyba mam coś, co przebije taką nawierzchnię :-) Mianowice coś, co nazwałem na własny użytek Drogą do Palestyny.

limit 07:27 czwartek, 5 września 2013

O tak, przez Wilkasy też się przetoczyłem :)

Co do zmor szosowców, to w kolejnym wpisie będzie o wsi Prostki (pogranicze mazursko-podlaskie) - tam to jest dopiero koszmar, ze 2-3 km hitloerowskiej kostki brukowej. Porażka.

lukasz78 07:22 czwartek, 5 września 2013

W zamku w Rynie jest teraz hotel. Chyba raczej nietani.
Widzę, że czesałeś miejsca, które sam też niedawno zjeżdżałem :-)

limit 06:18 czwartek, 5 września 2013

Mrągowo - koszmar szosowców z tego co widać na zdjęciu :P

piotrkol 22:10 środa, 4 września 2013

Giżycko kojarzę z bardzo wczesnego dziecięctwa, to znaczy nie kojarzę, bo mnie trzymali w ośrodku wczasowym i guzik widziałam poza domkami i jeziorem. Ale i tak miło wspominam Mazury, już z innych wyjazdów. Rowerowo polecam Warmię, większa dzicz i większe podjazdy :)
A my dopiero co wróciliśmy z Norwegii, ciągle nie opisałam wszystkiego, ale pierwsze 6 dni już jest :)

lavinka 21:21 środa, 4 września 2013

Zaraz tam napięcie, po prostu ciąg dalszy będzie następnego dnia i tyle :) Chociaż troszeczkę emocji pod koniec będzie.

lukasz78 19:26 środa, 4 września 2013

Umiejętnie budowane napięcie..., oj, będzie się działo w dalszej części

yurek55 19:02 środa, 4 września 2013

Pięknie :-)

panther 18:49 środa, 4 września 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa yciaz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]