Ponownie 32 km.
Fotka zrobiona gdzieś na Marymoncie:
23.07.2013 - 32 km.
Tak sobie ubzdurałem, że kilka przebiegów z rzędu zrobię z przebiegiem kończącym się na 2. I realizuję to :)
Poniedziałek 22.09.13 - 42 km przejechane. Normalnie jak maratończyk jakiś :)
Czy u mnie było to dokładnie 42 km 195 m? Już nie pamiętam...
Mój wspaniały rower przekroczył 50000 przebiegu :) Choć gwoli rzetelności, to oryginalnych części za wiele tam nie ma...
Fotki:
1. Plac Unii Lubelskiej:
2. Rondo ONZ:
Metro drążą. Tylko kto będzie nim jeździł przy coraz bardziej złodziejskich cenach komunikacji miejskiej? Ot dylemat...
Kotów na zdjęciach nie będzie, choć sporo ich w sobotę widziałem, po prostu pasowało mi do rymowanki :)
Pojeździłem wreszcie uczciwie - rano 35 km krążenia po Bielanach, potem jakieś krótkie dystansiki, wreszcie konkretna jazda do Wilanowa i z powrotem. Fotki z przejażdżki:
1. Ulica Powsińska (łączy Dolny Mokotów z Wilanowem, przedłużenie Wisłostrady):
2. Siedziba ITI - nie lubię ich, ale sfociłem z braku lepszego pomysłu :)
W tle kominy Elektrociepłowni Siekierki.
3. Pałac w Wilanowie:
Powrót na Bielany masakryczny - 20 km pod silny wiatr.
Jeszcze tylko wyjazd na zakupy i 90 km jest.
Fajnie tak w końcu uczciwie pojeździć :)
33 km - rozkręcam się i jadę na ostro :)
Tytuł znów lepszy, niż sama jazda :)
Tytuł wpisu oczywiście żadnej istotnej treści nie wnosi, jest to po prostu próba odwrócenia uwagi od żałosnych osiągów kilometrowych :)
Chęci to nawet były, czasu zabrakło. Bywa i tak.
Tytułem proszę się nie sugerować, tak mi się rymnęło :)
Sam dzień, no cóż, jak widać :) Idzie przeżyć, nie idzie się pochwalić.
38 km to nie jest coś, czym mogę się pochwalić, zwłaszcza porównując to z moimi przebiegami sprzed kilku miesięcy. Jest jak jest, ale ważne jest jedno, powoli odzyskuję radość jeżdżenia, więc może pójdzie to wszystko ku lepszemu?
Na fotce ulica Prosta:
Metro od nią kopią, to tak w ramach ciekawostki.