62 km i trochę deszczu z rana
Piątek, 7 października 2011
· Komentarze(0)
Patrzę w piątkowy poranek za okno, a tu deszcz pada. Ale prawdziwy rowerzysta nigdy się nie poddaje, więc dziarsko wskakuję na rower i jadę. No i wyszło na moje - kąpiel była mało intensywna, a wkrótce całkowicie przestało padać i jeździło się całkiem fajnie. Że się ochłodziło i zimno było? Nic strasznego, wystarczy się cieplej ubrać :)
I tak zrobiłem przed pracą 25 km, krążąc przede wszystkim po Śródmieściu i Woli. Po pracy dokładam kolejną porcję kilometrów (na raty, a nie w jednym kawałku), najwięcej robię u siebie na Bielanach. Wyszło 62 km pod koniec dnia. Nieco mniej, niż w ostatnie dni, ale bez tragedii.
I tak zrobiłem przed pracą 25 km, krążąc przede wszystkim po Śródmieściu i Woli. Po pracy dokładam kolejną porcję kilometrów (na raty, a nie w jednym kawałku), najwięcej robię u siebie na Bielanach. Wyszło 62 km pod koniec dnia. Nieco mniej, niż w ostatnie dni, ale bez tragedii.